Coraz mniej żartujemy sobie, że nie chcemy pozować do zdjęć, bo pęknie klisza. A to dlatego, że od 2005 roku wzrósł bum na cyfrowe aparaty fotograficzne. Niemniej jednak korzystamy nadal z kliszy, czyli światłoczułego nośnika, który wywołują pierwiastki takie jak chloran srebra i azotan srebra. Zdjęcia powstają z tradycyjnej kliszy w trzech etapach. Pierwszy z nich to wywołanie zdjęcia. Na nośnik działa się środkiem redukującym na te części emulsji światłoczułej, na które najbardziej podziałało światło. Zdjęcie wychodzi jeszcze niewyraźne, dlatego trzeba je utrwalić. Stosuje się do tego tiosiarczan sodu. Proces wywoływania i utrwalania kliszy daje taki efekt, że obraz jest negatywowy, czyli jeszcze odwrócony. Oznacza to, że miejsca na kadrze, na które padło najwięcej światła jest zaciemnione. Z tego obrazu można uzyskać obraz pozytywowy, czyli już gotowe zdjęcia. Fotograf przepuszcza przez negatyw światło i naświetlanie obejmuje papier fotograficzny. Pozostaje już tylko cięcie odbitek i ich rolowanie. Wszystkie te procesy muszą być wykonane w ciemni. Spełnia ona określone warunki zaciemnienia, które należy sprawdzić przed przystąpieniem do pracy. Fotograf wykorzystuje w niej takie narzędzia jak: lampa ciemniowa z filtrem, kuwety, koreks, powiększalnik, klamry i szczypce, termometr i stoper.